Znacie ten stan kiedy nieustannie balansujecie pomiędzy tym co lubicie a co nie, jakie to męczące i ograniczające nas na scieżce naszego życia pełnego doświadczeń.
Dla tego kilka lat temu postanowiłam, usunąć z mojego słownika te słowa, a tym samym konsekwencje usuwam z umysłu te stany w których nieustannie do czegoś lgnę lub stawiam opór, ze skutkiem zachwycającym i zadawalającym mnie bardzo.
Jak bardzo to uwolniło i wzbogaciło moje życie, oczywiście miewam poślizgi i potknięcia i zaczynam odbierać świat wg tego wdrukowanego wzorca, ale po chwili bo tyle potrzebuje na przebudzenie moje ciało i zaniepokojony umysł przypominają mi że nie tędy droga i wracam do praktyki, obserwacji i eliminacji i znowu czuje się wolna, ciekawa i niezakłócona, nie zabarwiona przez te dwa skrajne stany, uf co za ulga.
Kilka lat temu dzięki medytacją poczułam jak bardzo męczy mnie ten sposób życia, raz przyciągany po czym odpychany, odrzucany, ta nieustanna pogoń za tym co dla mnie przyjemne i ucieczka przed tym co mnie odrzuca.
Zauważyłam jakie to męczące i odbierające pełnie życia, postanowiłam to zmienić.
Ta pogoń za i ucieczka przed.
Zaczęłam rozkoszować się stanem pomiędzy jednym i drugim, odkryłam tu zjawiskową przestrzeń i wolność i to że przestałam się męczyć, ten stan istnienia bez lubię i nie lubię, okazuje się pełnią w której bez reszty mogę się rozluźnić.
Dodatkowo mam ogromną przyjemność pokazać na warsztatach i przekazać techniki za pomocą których jesteśmy w stanie zaprosić do swojego życia tą nową jakość istnienia pod jednym jednakże warunkiem, musimy tego chcieć i postanowić że to jest teraz nasza nowa droga odbierania życia które nas otacza, nagroda jest wielka co czyni tą zmianę bardziej pożądaną.
Praktykuje się w nienarzucaniu życiu moich upodobań z jednej strony i awersji z drugiej, uczę się chłonąć życie z poziomu umysłu początkującego a nie zaprogramowanego czy też obciążonego moimi wyobrażeniami, fobiami, pozwalam aby rzeczywistość moja chwila obecna sama się wyraziła i nie zabarwiam jej lubię nie lubię, odkrywam wówczas jaka jest wielobarwna, bogata i zaskakująca.
Kontempluje ją wówczas bez soczewek, moich zabarwień.
Pięknie, czysto i klarownie odbiera się życie bez tych wszystkich awersji i upodobań, dostrzegłam że nie są mi one do niczego potrzebne.
Widzę mój świat
Zrozumiałam że świat nie musi padać na kolana przed moimi kaprysami, i nie tupię już nóżkami gdy coś jest takie jak nie lubię, choć jedna z nich ciągle wyrywa się do tupnięcia, w ciszy obserwuje co się za tym kryje i z ciekawością zerkam za kurtynę w ciemność, coraz mniej się jej bojąc.
Zasmuca mnie kompulsywna skłonność do zaspakajania naszego lubię, widzę jak bardzo my ludzie gubimy się i unieszczęśliwiamy gdy tak czynimy, wówczas nasze zmagania nie mają końca, dla tego warto powiedzieć sobie stop.
Gdy otwierasz w sobie tą cudowną przestrzeń nieosądzającego, świadka słyszysz, patrzysz odczuwasz w zupełnie inny sposób, jesteś, czujesz w sobie pewien rodzaj czystości pozostajesz nie zabarwiona.
W życiu doświadczyłam paradoksu, że to co lubiłam zawiodło, rozczarowało a to czego nie lubiłam pomagało wzrastać, zmieniać się i dojrzewać. Stało się czymś ważnym i w finale dobre dla mnie.
To co nas odpycha, odrzuca często ma nam do przekazania najważniejsze informacje jest naszym posłańcem tylko potrzeba odwagi by przyjąć do rąk własnych ten list.
Medytacja i techniki Mindfulness są jak otwarte drzwi przez które wpada jasne światło bez zabarwień lubię nie lubię.